Wracamy w czasie. A co. Tego miejsca nie możemy pominąć. Byłoby to grzechem, a już na pewno nie wybaczyłby mi Billy. Stary wyga termalnych źródeł. Jakie on tam przeżył katarsis ludziska. Ale po kolei.
Jesteśmy we Włoszech. Termy nazywane powszechnie Terme di Satrunia tudzież Cascate di Mulino, jako że ulokowane są w pobliżu starego młyna. Niedaleko portowej Civitavecchia. Jeśli wypływacie gdzieś z Włoch to zahaczajcie.
Naturalnie utworzone wanny wypełnione wodami siarkowymi, które ponoć leczniczo działają na skórę. A i dla oka mają swój urok. Na tle rzeczonego młyna, z widokiem na zieloną łąkę, znajdują się te wytworzone siłą spadającej wody wanienki. Mają super ostre krawędzie, które ranią stopy i spowalniają marsz w poszukiwaniu wolnej dziupli. Kiedy się ją już znajdzie to relaks jest wybitny. Woda przyjemnie ciepła, nie gorąca, wspaniale bąbelkuje i mocno bije po plecach. Darmowy, podgrzewany hydromasaż.
Wszyscy wkoło gwarzą po włosku, lub jak Billy, z zamkniętymi oczami oddają się czarowi wody. Poznaliśmy dwóch dziadów z Merano (północne Włochy), gdzie spędziliśmy czas lockdownu. Ci, mimo podeszłego wieku dziarsko rzucali się w mocny prąd ciepłej wody, i reklamowali tę naturalną, wodną zjeżdżalnię jako top class fun. Zgadnijcie kto się nabrał i poranił pokaźnie plecy. Na B. Była też jedna mała monella, co jak się dowiedziałam znaczy łobuziara z włoska. Ja cały czas myślałam, że jej opiekunowie wołają na nią modella. Byłby to ciekawy model wychowawczy. Jeden z jej dwóch męskich opiekunów narzekał, że siarkowa woda wywabiła kolor z jego złotego łańcucha. Także strzeżcie się. Łatwo nawiązywały się spontaniczne rozmowy w tych jakuzach, choć ja i Billy często niewiele wiedzieliśmy z tego, co się do nas nawijało. Ale uśmiechy i gorąca woda fajnie maskowały te braki.
Polecamy też tę miejscówkę nocą. Parking dogodny i nieopodal, elegancko wykoszona trawa. Trzeba w nocy wydostać się z vana i zobaczyć drugie oblicze tych term. Pod gwiazdami, mało ludzi, wszyscy palą świece. Siedzimy. Jakoś tak miejsko i wiejsko zarazem. Tajemniczo i oczywiście. Noi mokro. Do tego czarne risotto ze szparagami. I Blue Lagoon Iceland może się chować.
Od rana szukałam Billy. A ten od 2 godzin we wannach, pod biczem wodnym, rozmarzony. Wyciągałam go stamtąd prawie siłą. A droga do Civitavecchia też była piękna. Kierunek Sardynia.
English version:
I go back in time. What do I care. I cannot skip this place. It would be a sin, and Billy certainly wouldn’t forgive me. Old fan of thermal springs. How he went through the catharsis there folks. But first things first.
We are in Italy. The thermal baths commonly known as Terme di Satrunia and Cascate di Mulino, as they are located near the old mill. Near the port of Civitavecchia. If you are taking a ferry somewhere from Italy, stop by.
Naturally created baths filled with sulfuric waters that are said to have a healing effect on the skin. And they have their charm for the eye. Against the background of the industrial mill overlooking the green meadow, there are bathtubs made by the force of falling water. They have super sharp edges that injure the feet so slow down the walk in search of a free hole. Once you find it, the relaxation is outstanding. The water is pleasantly warm, not hot, bubbling beautifully and beating strongly on the back. Free, heated whirlpool.
Everybody around chatters in Italian, or like Billy, with closed eyes, is indulging in the charm of water. We met two old guys from Merano (northern Italy), where we spent the lockdown time. In spite of their advanced age, they brilliantly threw themselves into the strong current of hot water and advertised this natural water slide as top class fun. Guess who fell for it and hurt a his back. Starts with B. There was also one little monella, which I found out means rascal in Italian. All the time I thought that her guardians were calling her a model. This would be an interesting educational model indeed. Moreover one of her two male guardians complained that the sulfur water had stripped color from his golden chain. Also beware. Spontaneous conversations easily arose in these jacuzzis, though Billy and I often knew very little about what we heard. But smiles and hot water nicely masked these shortcomings.
We also recommend this place at night. Parking convenient and nearby, elegantly mowed grass. You have to get out of the van at night and see the other face of these thermal baths. Under the stars, few people, they all light candles. We are in. Something so urban and rural at the same time. Mysterious and obvious. And wet. And then black risotto with asparagus. Blue Lagoon Iceland can hide itself.
I’ve been looking for Billy since the next morning. And he has been in bathtubs for 2 hours, under a whip, dreamy. I pulled him out of there almost by force. And the road to Civitavecchia was beautiful too. The direction –> Sardinia.
ej – miejscówa sztos !
bianiarello na pełnej