Gdzie zatem warto być na Sardynii?
My polecamy plażę La Salinas, niedaleko Stintino. Niebiesko i rajsko. Pojedliśmy tam jak rodzina królewska. Wybraliśmy się do portu znowu na kolacyjkę rybną. Billy spaghetti z vongolami i owocami morza, a ja oratę w formie fish and chips. Do tego białe winko, a jak, i kieliszeczek mirtu na trawienie. Kelnerka okazała się być Polką. Miła, ale nawet kiedy mówiłam do niej ja, patrzyła na Billiego. Do tej pory nie wiem dlaczegóż, bo stara to była baba i niespecjalnie miejska. Niby z Trójmiasta, ale już 30 rok na emigracji. Psa wygłaskała, Billiego zaadorowała, na koniec daje jej plusa.