I choć jest to miasteczko w dużym stopniu industrialne, a przemysł wyspy koncentruje się wokół przetwórstwa rybnego, to znalazło się tu także miejsce dla pierwszego na świecie sanktuarium wielorybów. Świat jest pełen sprzeczności.
Zrządzeniem losu, zostałam zaangażowana w sprawy tych niezwykłych ssaków.
Pracuję w recepcji głównego hotelu na wyspie. Jako, że gości w tym dziwnym okresie jest coraz mniej, zgłosiła się do nas organizacja Sealife Trust z zapytaniem o pomoc przy wielorybniczym projekcie. Moim zadaniem stało się podglądanie nocnego życia dwóch ocalonych z szanghajskiego cyrku bieług, które są pierwszymi, stałymi rezydentkami utworzonego w zatoce wyspy sanktuarium. Mowa tu o Little Grey i Little White. Imiona te są sprzeczne z ich realnymi rozmiarami. Jeśli komuś temat ciężkiego losu zwierząt jest bliski, polecam dokument o wielkiej operacji logistycznej, jaką było przetransportowanie tych ssaków z Chin na Islandię pt. “John Bishop’s Great Whale Rescue”.
Moja prywatna relacja z tymi stworzeniami, którą nawiązałam niechcący, a zarazem z przymusu, nie ma wiele wspólnego z wielką akcją ocalania zwierzęcego świata. Przywiązałam się do nich intymnie, jak do wirtualnych sióstr. Obie są płci żeńskiej i pozwalają mi oglądać siebie na obrazach płynących z kamer, umieszczonych w wietrznej zatoce klifu Heimaklettur. Najlepiej widać je jednak za dnia, ze szczytu klifu. Ich białe grzbiety falują miarowo w błękitnej wodzie zatoki (patrz tytułowe foto).